Podokręg

76-letni Franciszek Janoszek z radością kieruje klubem z Koszarawy

5/03/2019 14:52

Franciszek Janoszek nie może się doczekać rundy wiosennej. Przeszedł operację prawego kolana i zakończył rehabilitację więc znowu będzie mógł biegać za piłką, żeby podać ją grającym zawodnikom swojego klubu. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że prezes LKS Babia Góra Koszarawa ma już 76 lat.


- Urodziłem się 14 listopada 1942 roku - mówi Franciszek Janoszek. - Pochodzę z Koszarawy, ale za moich młodzieńczych lat nie było klubu w naszej miejscowości. Graliśmy biegając za "szmacianką". Po powrocie z wojska przeprowadziłem się prawie na 30 lat do Rybnika, gdzie mieszkałem do 1991 roku. Po powrocie w swoje rodzinne strony i "rozkręceniu" piekarni, która funkcjonuje do dzisiaj, dałem się namówić do działalności w założonym przez kolegów klubie. Powstał we wrześniu 1996 roku, a dwa miesiące później zostałem wybrany na prezesa i jestem nim do dzisiaj. Miałem okazję świętować awanse, bo w 2003 roku weszliśmy z klasy C do B, a w 2009 roku z B do A. Był też spadek dwa lata temu, ale od razu się podnieśliśmy i znowu gramy w klasie A. Rok temu zakończyliśmy rozgrywki na 5 miejscu, a w tym sezonie walczymy o utrzymanie.

- Na czym polega rola prezesa z klubie klasy A?

- Prezes to brzmi dumnie, a ja jestem kierownikiem, porządkowym, sprzątaczką. Zamykam bramę, myję szatnię. Dosłownie wszystko na mojej głowie, a młodzież się nie garnie do działalności. W zarządzie było nas siedmiu, ale do roboty zostało dwóch, bo pomaga mi Stanisław Zoń. Dzięki nam 28 seniorów i 20 juniorów ma co robić. Mam nadzieję, że może na najbliższych wyborach, zaplanowanych na marzec, wejdą do zarządu jacyś młodzi chętni, bo już najwyższy czas żebym mógł przekazać funkcję prezesa. Szukam kandydata, bo powiem szczerze, że te wszystkie nowe przepisy i regulaminy wymagają znajomości internetu i obsługi komputera, a to już nie na moje słabe oczy i stwardniałe palce. Z tym mam największy problem i mam nadzieję, że jakiś młody człowiek, który umie się w tym wszystkim poruszać, przyjdzie mi z pomocą. Przecież ja nie robię tego dla siebie tylko dla ludzi z Koszarawy, która ma dwa i pół tysiąca mieszkańców.

- Ilu zawodników jest w LKS Babia Góra Koszarawa?

- Mamy w sumie dwie drużyny, bo oprócz 28 zawodników zgłoszonych do zespołu, który gra w klasie A jest też 20 juniorów, grających w III lidze okręgowej A1. Większość jest z Koszarawy, bo tylko trzech seniorów mamy z pobliskiej Pewli i dwóch z sąsiedniego Przyborowa. Cieszymy się kiedy nasze zespoły wygrywają, ale radość sprawia nam też gdy jakiś nasz zawodnik się wybije i pójdzie grać do wyższej klasy. Takim piłkarzem jest na przykład Mateusz Hernas, który u nas zaczynał, a teraz gra w Koszarawie Żywiec i strzela dla niej gole. U nas też dużo bramek zdobył, a w naszym zespole został jego brat Łukasz i też jest wyróżniającym się zawodnikiem. Najwięcej bramek w rundzie jesiennej strzelił jednak Szymon Gawron, ale pochwalić można całą drużynę i życzyć jej utrzymania w klasie A.

- W składzie LKS Babia Góra Koszarawa jest kilka klanów rodzinnych, bo macie po dwóch Dziedzinów, Gawronów, Hulbójów i Widzów oraz trzech Lachów i czterech Pudów. Z pana rodziny nikt nie połknął piłkarskiego bakcyla?

- Żona Anna się ze mnie śmieje, a synowie Piotr i Andrzej, który w czasach naszego pobytu w Rybniku był bramkarzem w rybnickiej szkółce ROW, tylko sporadycznie coś mi tam pomogą. Córka Teresa też nie interesuje się piłką, a ja sobie nie wyobrażam życie bez odwiedzenia boiska. Piekarnia pracuje codziennie od niedzieli do piątku, od piątej po południu do drugiej w nocy, a w sobotę mamy wolne więc mogę działać, bo to mi sprawia radość.